MAMO, KOCHAM CIĘ, A KŁAMIĘ CIĘ….

Pierwsza część powyższego tytułu to zarazem tytuł filmu, który w ramach naszego cyklu „Młodzi w obiektywie – Wychowanie na ekranie” oglądaliśmy ostatnio ,druga zaś część to jego główny wątek.

Bohater – Raimonds mieszka z mamą w Rydze, chodzi do szkoły muzycznej, gra na

saksofonie, a ponieważ mama dużo pracuje, chłopiec włóczy się po mieście ze swoim najlepszym kumplem, w szkole dostaje uwagi, a za wetknięty w saksofon koleżanki biustonosz trafia do szkolnego pedagoga i tak zaczynają się jego kłopoty. Wpada w spiralę kłamstw, którą trudno mu zatrzymać. Ale i mama nie jest bez winy. Też kłamie, niedopowiada, niewspółmiernie do winy karze.

Obejrzeliśmy bardzo realistyczny film, może przez to niektórym i nie do końca się podobał, bez upiększeń i efektów specjalnych, bez happy endu – jak to w życiu; który był przestrogą przed kłamstwem i jego skutkami. Zadaliśmy sobie potem wspólnie pytanie, czy czasem można skłamać i co to daje?

Jak zwykle po seansie udaliśmy się na warsztaty muzealne, tym razem do Muzeum Historycznego i braliśmy udział w trudnej lekcji pisania gęsim piórem! Niektórym niezwykle się spodobało stylizowanie pisma w łacińskich sentencjach na wzór szwabachy czy minuskuły karolińskiej. Żmudna to była praca i wiele cierpliwości wymagała, ale przecież zapisywaliśmy przysłowie Per aspera ad astra i wiemy już doskonale, że aby osiągnąć upragniony cel, trzeba się natrudzić, a czasem nawet nacierpieć – toteż niektórych i plecy i karki bolały, ale za to jak pięknie na koniec zajęć kaligrafowali! Cóż! Gęsim piórem niekoniecznie, jak kura pazurem. Niejednemu doktorkowi by się w szkole taki trening przydał:)

R.Galos